Droga Krzyżowa w Józefowie

HARCERSKIE ROZWAŻANIA NA DROGĘ KRZYŻOWĄ

Droga Krzyżowa – Droga miłości Chrystusa do człowieka…

I. Wyrok: Skazanie Jezusa na śmierć

A gdy wymazali Jego imię, zdjęli wizerunek, odwrócili twarze, zasłonili oczy, zabronili wspominać…
On nie otworzył ust swoich. Stał się ciszą, która czeka. Jest ciszą, która czeka na twoje słowa. Pozostanie ciszą, która patrzy na twoje usta.
Gdzie jesteście wy, przyjaciele moi? Gdzie jesteście wy, przyjaciele Boga? W chwilach wydawania sądów lekkomyślnych, nieprawdziwych, wtedy, gdy zapadają decyzje odprawienia Chrystusa.
Niewinne oskarżenie, skazanie. To może zdarzyć się w twoim życiu, jak było u wielu innych, i nie będą słuchać, i nie będą myśleć, zaślepieni nienawiścią- bądź przygotowany.
Panie, Ty znałeś bieg mających nastąpić wydarzeń… Popatrz na mnie – co zwycięży: strach czy miłość do Ciebie, która pozwoli trwać u Twego boku? Błagam wesprzyj mnie swą łaską i ogarnij Swoim Miłosierdziem niezależnie od tego, co uczynię.
Osądzić, zlikwidować. Zbyt niewygodny. Zbyt wiele zamętu wnosi swoimi naukami w moje życie…
Boże spraw, żeby nasz Sąd Harcerski był sądem sprawiedliwym. Nie takim jaki skazał na śmierć Boskiego Syna.
Tylko, dlaczego On milczy? Dlaczego nie protestuje? Przecież każdy normalny człowiek krzyczałby, protestował, gdyby na niego wydano niesprawiedliwy wyrok. A On milczy…
Panie Jezu, jakże często niepokoisz moje sumienie tym milczeniem… Często jest mi zwyczajnie głupio, kiedy zaśpię na apel, wybiorę film zamiast zbiórki… Ty mnie może bezpośrednio za to nie karasz, ale ja wiem, że robię źle, bo czasem wymowne milczenie jest lepiej przeze mnie rozumiane niż tak zwana „kara Boska”.
Twój najlepszy Przyjaciel został na twoich oczach osądzony i skazany. Ten, który zawsze wybaczał, który nie potępiał grzeszników sam będąc bez skazy. Ten, który nie potępił i Ciebie.


II. Pan Jezus niesie ciężki krzyż

Dano Mu krzyż- znak winy, symbol skazania i hańby. Wyprowadzili na ulicę, na upokorzenie.
Duszo człowiecza- miasto dziwne, miasto pomyłki, odrzuconej miłości, wypędzonej nadziei, miasto wyroku…
Miasto wyrzucające Boga okrywa strach. Dusze wyrzucające Boga zasnuje smutek.
Tylko wiesz, Panie Boże, żeby ten krzyż nie był zbyt ciężki. No i może pomyśl jeszcze o takiej bardziej komfortowej formie tego krzyża, no i żeby był jeszcze piękny… Prosty krzyż, drewniany, ani za ciężki, ani za lekki. Taki krzyż przygotował mi Pan. A jakże często buntuje się wewnętrznie przeciw temu krzyżowi. Mojemu krzyżowi… Jakże bardzo jestem rozżalony, kiedy muszę wykonać jakieś zadanie, zrobić coś, bo tak trzeba, bo nikt inny nie chce, bo nie ma czasu. Wtedy się buntuję. Robię uniki, bo nie chcę aby ten mój krzyż był niewygodny i zbyt ciężki… Panie Jezu, dlaczego Ty nie protestowałeś przeciwko temu krzyżowi, na którym znalazły się wszystkie grzechy świata. Dlaczego Ty musiałeś złożyć tak ogromny okup…
To ten sam Chrystus, za którym poszli Piotr i Andrzej, Jan i Jakub. Wtedy, gdy pierwszy raz usłyszeli Jego słowa, poszli natychmiast. Od razu zostawili sieci. Gdzie są teraz? Do jakiego momentu wytrwali w chodzeniu za Panem? Rozproszyli się, gdy ślady Mistrza przeciął znak ciągniętego krzyża. Nagle stopniało wszystko: miłość, zachwyt, gotowość oddania życia, radość z głoszonego Królestwa. Krzyż na barkach Jezusa wzbudził lek, odebrał pewność siebie. A przecież to ten sam Chrystus! On pyta: Gdzie jesteś? Gdzie jest twoja miłość do mnie?
Panie, ja krzyża nie udźwignę, ja go nie chcę, nie zasłużyłam, to zbyt wiele… Dlaczego tak na mnie Patrzysz? Pamiętam… Mówiłeś: ”Kto chce pójść za Mną… Niech weźmie krzyż…” Tak, ludzka natura się wzdryga, ale kocham Cię Jezu i choćby krzyż me siły rwał – nie poddam się, bo zawsze mogę liczyć na Ciebie.
Narody wyrzucające Boga tracą miłość, i stają się zagrożeniem dla świata. Gdy wśród nas ktoś weźmie krzyż, gdy spadnie na niego gorycz, nieszczęście, czy jesteśmy z nim? Czy ludzie wspólnej zabawy, modlitwy, jednego miasta, potrafią być przy sobie w chwilach krzyża?


III. Pierwszy upadek

Właśnie, gdy upadł, najbliżsi przerazili się, bo myśleli, że jest mocniejszy. Niektórzy zwątpili, bo przecież upadł. Poszła wieść z ust do ust, że upadł. Odsunęli się jeszcze dalej od drogi, żeby ich w to nie zamieszano. Gdy upadnie nasz brat, gdy braknie mu siły do dobra, gdy dowiecie się, gdy będą powtarzali, nie zachowujmy się jak tamci. Jeżeli Bóg kocha i podnosi upadłych, to jakże my moglibyśmy inaczej? W naszym najbliższym środowisku jest Harcerska Grupa Ratownicza- Oni pomagają potrzebującym, nie odwracają się, ratują życie, chociaż nikt im za to nie płaci. Chwała im, że potrafią… że chcą i to robią.
Ubywa sił i narasta zmęczenie. Być człowiekiem oznacza podlegać zmęczeniu. Errare humanum est – Błądzenie jest rzeczą ludzką. Te słowa opisują każdego, mnie i ciebie. Chrystus jednak stał się człowiekiem, dlatego, aby to nie była jedyna prawda o nas. Druga strona medalu? Powstający Pan pyta: Gdzie jesteś ze swoją nadzieją? Co z nią zrobiłeś?
Wiele prób. Wiele upadków. Wiele zwątpień… Ale przecież nie jestem lepszy niż On. Zbawiciel świata też upadł pod ciężarem naszych win. Tylko On powstał z upadku… A ja? Nikt nie mówi, że życie jest łatwe. Stawia nam wiele przeszkód, wiele prób. To wszystko po to, aby wstać i iść dalej, tak jak Chrystus. Więc wstajemy i idziemy, aby znowu się potknąć, upaść… Aby pozwolić Chrystusowi podać nam dłoń, aby zerwać się, głosić miłość Boga, odnajdywać jej dowody na swojej drodze.
Patrzysz na to jak Ten, który cię umiłował jak nikt inny na świecie, dźwiga krzyż. Krzyż, którego ciężar zwiększają i Twoje grzechy. Jest on tak trudny do udźwignięcia, że już na początku drogi Twój Przyjaciel upada boleśnie. Pamiętajmy o tym, żeby nie być dodatkowym ciężarem dla swoich przełożonych, dla drużynowego, zastępowego… Oni i tak ciężko pracują, mają wiele spraw, problemów. Gdy upadają pod krzyżem obowiązków my ich nie zostawiajmy, nie obarczajmy jeszcze dodatkowo swoim złym zachowaniem, czy zaniedbaniami.


IV. Spotkanie z Matką

Niemal tragedia. Matka i Syn. Nie jest łatwo patrzeć na cierpienie własnego dziecka. Serce się wyrywa z piersi, chce się krzyczeć, biec na ratunek… A tu cisza. Nie, nie trzeba już więcej słów.
Maryja – Matka Jezusa stała z bólem w oczach – wiedziała, że tyle cierpień, a my pozostaniemy zimni. Może i nam zrobiłaby wyrzut: – to było dla ciebie, a ty, co na to odpowiedziałeś? Nie pamiętasz już tego, mało cię to wzrusza. Z krzyża zrobiłeś ozdobę na ścianie; o Męce Bożej mówisz, jak o zwykłym incydencie. Ofiarę Chrystusową we Mszy świętej traktujesz byle jak…
Ona kocha, cierpi, milczy, wierzy i ufa.
Spotykają się razem na drodze cierpienia. Spotykają się w cierpieniu. Ono jest im wspólne. Więcej: Ono ich łączy! Może nawet w tym momencie doświadczenie jedności jest najsilniejsze. Wspólnie milczą wewnątrz tego, czego słowa nie wyrażą. Milczą i są razem. Kogo z twoich bliskich nie ma tutaj, na tej drodze krzyżowej? I dlaczego nie ma? Jeśli tego kogoś cierpienie Chrystusa nie obchodzi, to Ciebie to powinno boleć! Powinno. A jak jest naprawdę. Trzeba zrobić wszystko, aby Chrystus i Jego cierpienie was łączyło. Inaczej – będziecie się oddalać. Cierpienie – gdyby przyszło – oddzieli was jeszcze bardziej. Tutaj Pan pyta: Gdzie jesteś, gdy Twoi bliscy błądzą?
Twój ukochany Przyjaciel, z krzyżem na ramionach przeciska się przez tłum ludzi. Spotyka w nim swoja matkę. Ona jest ciągle przy Nim. Związana nierozerwalnym węzłem miłości. To dla tej miłości Jezus chce, żebyś ty – Jego ukochany uczeń – przyjął Maryję jako swoją matkę.


V. Szymon Cyrenejczyk

Ja, Szymon z Cyreny, głowa rodziny, oświadczam, ze nie mam nic wspólnego z tym Człowiekiem. Za co? Za co muszę się hańbić dźwiganiem krzyża z tym Przeklętym?!! Co na to powie rodzina, przyjaciele? I jak ja teraz wyglądam?!!
Zatrzymajcie się spieszący do domu, powracający z pracy… Nie przyśpieszajcie kroku, nie odwracajcie twarzy, nie unikajcie wzroku, nie pokazujcie spracowanych dłoni, nie opuszczajcie krzyżowanych, cierpiących. Patrzą w waszą stronę, mają nadzieję, ufają wam, boją się wołać… Cierpiący szepcą twoje imię i modlą się, żebyś ich rozpoznał. Człowieku, który boisz się krzyża, nawet swojego, który wiesz, jak trudno mieszać się w cudze kłopoty, i boisz się własnej słabości. Pamiętaj, że dla Szymona z Cyreny ten przymuszony krzyż stał się początkiem jego świętości. Ludzie nie zawsze potrafią podejść sami do Chrystusa, nieraz trzeba zachęty, przynagleń. A przecież potrafią się w nim rozmiłować i pozostać na zawsze przy Nim.
Szymon z Cyreny był motywowany batem. Nie dopuszczajmy do takich sytuacji aby i nas trzeba było motywować w nieprzyjemny sposób. Niech naszą motywacją w harcerskiej służbie będą nasze dzieciaki, nasi harcerze, ich osiągnięcia i odpowiednia postawa.
Ile jest we mnie Szymona z Cyreny, którego trzeba było zmusić, aby pomógł Drugiemu? Ile razy zapieram się Chrystusa i dopiero jakaś sytuacja życiowa zmusza mnie, abym się do Niego przyznał…


VI. Spotkanie z Weroniką

Chusta Weroniki – wycinek świata, na którym Jezus zostawił swoją twarz… Odważyła się być inną. Ośmieliła się współczuć. Patronko wszystkich, którzy oddali chusty, ręce, serce i życie, aby ktoś mniej cierpiał. Opiekunko miłosiernych, bądź zawsze z nami. Trzeba było odwagi, żeby przeciwstawić się ogólnej niechęci, wrogości i opinii. Tłum nie lubi tych, którzy są innego zdania. Depcze ich, nie myśli, tłum jest bezduszny. Bywają chwile, sytuacje, rozmowy, decyzje, opinie, gdy trzeba być innego zdania. Zetrzeć oszczerstwa, oczyścić człowieka z brudu. Nie krzyczmy bezmyślnie, że zawiódł, zdradził – zastanówmy się. Każdy ma prawo do własnego zdania. Pamiętajmy o tym zawsze, w różnych sytuacjach z życia. Bierzmy pod uwagę zdanie każdego harcerza i każdej harcerki. Oni mają do tego prawo. A my mamy obowiązek to tolerować.
Zawstydzasz mnie, Weroniko. Ty, prosta dziewczyna, umiałaś się zdobyć na gest miłosierdzia pomimo rozszalałego tłumu, pomimo żołnierzy… Szalona!!! -krzyczeli niektórzy. Jakże często w imię swoiście rozumianego spokoju pozostaję obojętny na cierpienie bliźniego, na sprawy wiary, moralności… Tak, tak, spokój jest najważniejszy. No przecież nie można było, jestem tylko człowiekiem! Tylko ta Weronika… Musiałaś to czynić? I jak ja wyglądam dzisiaj z moją „odwagą”?
Widzisz jak niepozorna kobieta przeciska się przez wrogi tłum i wyciera twojemu ukochanemu Przyjacielowi twarz. Przyznała się do Tego, którego dopiero, co trzykrotnie wyparł się sam Piotr apostoł. W obecności tego samego tłumu, który krzyczał „na krzyż z Nim”.


VII. Drugi upadek

Tak blisko siebie są splątane, równowaga i upadek, nadzieja i rozpacz, odwaga i strach, powodzenie i pogarda, siła i słabość…
Nie dziw się ludziom, którym brakło siły, i zwątpili w siebie i Boga. Poszli w grzechy, i stali się postrachem własnego domu. Zdarza się, że ktoś wpadnie w błoto, wtedy nie wolno zwątpić, nawet koszmar ma swoją godzinę ostatnią. Pamiętaj, wówczas nie pozostań wśród widzów. Jeżeli możesz spotkać jego samego, dźwigaj go słowem, przykładem, modlitwą. Z naszego grona harcerskiej braci, często występują różni ludzie. Powody są różne, ale skutek ten sam: Przestają żyć zgodnie z harcerskimi ideałami, z prawem harcerskim. Nie są silni i upadają. Nie pozostajmy obojętni. Podajmy rękę, a jak trzeba to i dwie. Trwajmy wszyscy razem w naszym harcerskim bratnim kręgu.
Niejednokrotnie czynię postanowienia. Ruszam na wędrówkę życia z bagażem próśb, o których wie tylko Ojciec. Może często krzyczę: „Dlaczego mnie nie słuchasz? Dlaczego pozwalasz, abym upadał?” Chyba potrzebne są od czasu do czasu lekcje pokory…
Jak to, podnosisz się Panie? W czym tkwi tajemnica Twojego zaparcia? Nowych pokładów sił?
Patrzysz na to jak twój najbliższy Przyjaciel pada w pył drogi. Ponownie. Drugi raz pod ciężarem tych samych grzechów – grzechów twoich i innych ludzi. Widzisz jak po chwili, z trudem podnosi się by dalej nieść krzyż. Po to byś mógł go w tym naśladować.


VIII. Niewiasty

Masz swoje krzyże i ja mam swoje. Czasem są niełatwe w dźwiganiu. A przecież obok żyją inni, którzy wcale mniej nie cierpią. Nie zawsze ranami ciała, czasem płaczą ich dusze. Czy spostrzegam tych wszystkich potrzebujących pociechy, otuchy? Czy w naszym gronie nie przydałoby się więcej zrozumienia dla cudzego krzyża, dla stojących obok, dla współmodlących się?
Błogosławieni wzruszeni, którzy nie poprzestali na wzruszeniu. Błogosławieni płaczący, którzy nie poprzestali na płaczu. Błogosławieni zawodzący, którzy nie zadowolili się zawodzeniem…
Fałszywe współczucie wiele nie kosztuje. Można na tę jedną chwilkę przybrać maseczkę współczującego i odegrać po mistrzowsku swoją rolę. No, ważne, aby i inni to zauważyli, jaki jestem „współczujący”. „Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi.” (Łk 23, 28) I znowu, Panie, zrywasz te moje maski. A tak w nich było wygodnie…
Znęcanie się nad Jezusem wycisnęło łzy z oczu kobiet. On jednak nie chciał tych łez dla siebie. Wylane nad Nim poszłyby na zmarnowanie. Zdolność płakania jest bowiem talentem, który nie umiejętnie wykorzystany, może zostać roztrwoniony. Łzy nie płyną na darmo, gdy są modlitwą, gdy są błaganiem o nawrócenie siebie lub innych. Nie wolno zalewać się łzami, aby zawładnąć kimś dla siebie. Aby wywołać litość, która przemieni się w zniewolenie. Pan pyta: Gdzie jesteś sercem, kiedy płaczesz? Czego pragniesz tak naprawdę, gdy oczy zachodzą Ci łzami?


IX. Trzeci Upadek

Trzeci upadek Jezusa dla niepoprawnych recydywistów, zrezygnowanych – Dla tych, co sami w siebie zwątpili, co siebie samych już porzucili, co sami dalej nie chcą już iść – Dla nas, Bóg dał tę stację na świadectwo, że niezmienne oczekuje wszystkich. I pomimo, że znowu zawiodą postanowienia, dobre chęci, obietnice, przysięgi. Pojawi się pogarda dla siebie i strach przed własnym sercem, przed próbą jutra.
Kolejny upadek jest częścią historii, której finał jest znany. Ten leżący – to skazaniec, który skończy na krzyżu. Jeden upadek więcej czy mniej, nie ma tu większego znaczenia. Wymazanie jego imienia z rejestru żywych jest tylko kwestią czasu. On jednak dopóki powstaje, to żyje. Żyje dopóki może powstawać. Tak żyje każdy, który zranił Ciebie. Gdzieś są w tym świecie ci, którzy Ciebie i mnie zawiedli. Gdzieś są, ale dla nas oni nie żyją. Zostali skreśleni. Nawet jeśli się podnoszą z upadku, to już nie ma to większego znaczenia. Zawiedli zaufanie i z listy skazańców nie zostaną zdjęci. Nie w harcerstwie! Tutaj nie ma skreślonych z listy, zapomnianych… Tu dla każdego jest miejsce. Każdy jest potrzebny.
Powstający Jezus pyta: Gdzie jest twoje przebaczenie?
Droga powoli dobiega końca. Widać już Goglotę. Tu, twój kochający cię Przyjaciel upada po raz trzeci. Widzisz, że ma poobcierane barki, skrwawione stopy. Patrzysz z góry na Jego poranione biczem plecy, na włosy wplątane w koronę cierniową. Widzisz, że ostatkiem sił wstaje by ponieść do końca krzyż, także i twoich, grzechów i dać się do niego przybić.

X. Obnażenie z szat

Zdarli z Niego wszystko. Do ostatniego znaku własności, nawet resztkę ubrania. Czy można tak bezwzględnie? Tak bez współczucia, tak ślepo? Współrodacy?
Można. Nikt tak dokładnie nie obedrze człowieka, jak drugi człowiek. A jednak Bóg został Bogiem, świętość, świętością, Chrystus, Chrystusem. A odzierający łotr, został łotrem, choćby ubrał się w szaty Chrystusa. Nie dziw się zabierającym szaty, bez nich pozostaniesz sobą i Bóg rozpozna cię na pewno.
Jezus- to wiara. Szata- to godność. Zdarcie szaty- to grzech. Zedrzeć szatę z Jezusa mogą inni, ale mogę również i ja. Odrzeć kogoś z Jego godności- to swoista rozrywka dzisiejszego postępowego społeczeństwa; podobno społeczeństwa ludzi inteligentnych, światłych, humanistów.
Podłość ludzka nie zna granic – Jezu, jaki jesteś dzielny, wszystkie upokorzenia znosisz z miłości do Ojca i do człowieka, nie sprzeciwiasz się niczemu – bo do samego dna chciałeś wypić kielich goryczy. Spraw by moje usta były miłosierne, gdy to ja w życiu przeżywać będę swoją dziesiątą stację.
Oj, nie jest przyjemnie kiedy coś nawalimy, kiedy wszyscy na nas liczyli a my zawaliliśmy sprawę. Wtedy z przekory udajemy, że my jesteśmy czyści, tylko okoliczności… Wszyscy mamy skłonność do zwalania winy na innych. Do przepuszczania przez swoje usta złe słowa, kłamstwa, przekleństwa. Panujmy nad tym, nie dopuszczajmy do takich sytuacji, kiedy honor nie jest ważny. Bo przecież Bóg, Honor i Ojczyzna to te najważniejsze harcerskie cnoty.
Jezus dotarł na Golgotę. Żołnierze zdarli z Niego szaty. Twój najlepszy Przyjaciel stoi teraz obnażony. Jego ciało nosi na sobie ślady razów i upadków. Ale On nie ma nic do ukrycia. Jest barankiem bez skazy, przeznaczonym na ofiarę przebłagalną za grzechy – twoje i wszystkich innych ludzi.

XI. Przybicie do Krzyża

„Przybili Go do Krzyża…” Ludzie, których uzdrowił – cudownego chleba – napełnionych sieci -umiłowani – wybrani spośród tłumu – Ludzie obdarzeni zaufaniem – I my obsypani łaskami, powołani, rozgrzeszani, błogosławieni, zaproszeni do przyjaźni – My, którzy słyszymy, że umiłował nas aż do śmierci… Czy rozumiemy, że to my przybiliśmy Jego święte Ciało rękami żołnierzy, którzy przywykli do rzemiosła, bo spełniali tylko polecenia. Okrutni, nie zadrżała ręka trzymająca gwoździe, odwykli widoku ludzi, serca, odwykli współczucia.
Dziś to może być człowiek przybity do miejsca cierpienia – do nieudanej rodziny, do trudnej żony, do męża pijaka, do okrutnego kierownika, do nieuleczalnej choroby, do złośliwego ucznia w szkole… On wie, tu zostanę i będę cierpiał… Nie zmienisz może jego sytuacji lecz bądź przy nim. Samotne cierpienie, to podwójne cierpienie, nie opuść człowieka cierpiącego.
Od tego momentu Jezus już nie trzyma krzyża. To krzyż trzyma Jego. Trzyma i nie puści, aż do śmierci. Już do końca Jezus będzie z krzyżem. Chrystus pozwolił krzyżowi zawładnąć sobą bez reszty. Dlaczego? Nie myślał bowiem o tym co ludzkie, ale o tym, co Boże. On cały był Boży. Był przecież Synem. Od Boga miał wszystko: ciało, duszę, życie. Na krzyżu oddał Ojcu wszystko, co od Niego otrzymał. Bez przybicia do krzyża nie udałoby się oddać Ojcu niczego.
Twój ukochany Przyjaciel ma rozłożone ręce. Wbijają Mu gwoździe w dłonie, przybijają stopy. Widzisz ogrom bólu. Krzyż niesiony z takim trudem został przytwierdzony do Jego ciała. Krzyż, którym są grzechy twoje i innych ludzi.
Pierwszy gwóźdź- alkoholizm; drugi gwóźdź- narkomania; trzeci gwóźdź- brak szacunku; czwarty gwóźdź- łamanie słowa; piąty gwóźdź- kłamstwo; szósty gwóźdź- antypatia; siódmy gwóźdź- rozpusta… Nie ważne, ile jest tych gwoździ. Muszę pytać sam siebie: Którym gwoździem przybijam Chrystusa do Krzyża? Może Prawo Harcerskie i słowa przyrzeczenia nie są przeze mnie przestrzegane… Warto o tym pomyśleć, warto być prawdziwym harcerzem.

XII. Śmierć na Krzyżu Miłości

Wszystko było potrzebne i celowe: żłóbek, rozstania, cuda, Judasz, krzyż i Tabor – wszystko należy do dzieła zbawienia świata. Każdy ma swoje dzieło – pozornie byle jakie, nieskładne. Zlepek cierpień i radości – które musi wykonać do końca. Dzieło życia jest czasem niezrozumiałe, ale nie bezsensowne.
Twój najdroższy przyjaciel wisi na krzyżu. Obok stoi tłum gapiów. Jedni są żądni sensacji inni z zadowoleniem oczekują na Jego śmierć. Niektórzy współczują. W tej sytuacji, mimo ogormu cierpienia Jezus znajduje siły by zatroszczyć się o swoją matkę i o ciebie. Oddaje ci ją w opiekę. Przebacza również Dyzmazowi – łotrowi, który wisi na prawo od Niego. I modli się do swego Ojca, by przebaczył oprawcom. W końcu czuje, że to już koniec. Prosi, by dano mu dopić ten kielich, o którego odsunięcie prosił Ojca w ogrodzie oliwnym i który kończy Ostatnią Wieczerzę. Ogrom grzechów, twoich i innych ludzi, sprawia, że twój Przyjaciel woła „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”
I umiera.
No i co, naiwniaku? Gdzie ta nieśmiertelność? Gdzie ten twój Pan życia i śmierci? UMARŁ. Pluń na wiarę! Pluń na nadzieję! Pluń na miłość! Przyłącz się do nas. Chwytaj dzień! Co się przejmujesz jakimiś naukami Szaleńca, który już dawno umarł na krzyżu! Chodź z nami, my ci pokażemy „prawdziwe życie”. A na wzgórzu poza miastem stał krzyż, a na nim Ciało Zbawiciela świata. Czy wszystko skończone?
Przypomnijmy sobie naszych przodków, Szare Szeregi i inne wojenne organizacje skautowe. Oni oddali życie za naszą wolność, oddali swoją wolność za nasze życie i szczęście. Szanujmy każdą śmierć, której źródłem była lub jest miłość i braterstwo.
Jezu, Pasterzu, co Cię spotkało za miłość, dobro, ciepło, prawdę? Kona, umiera Nieśmiertelny… Uszło z Ciebie życie, a z serca polały się jeszcze zdroje miłosierdzia… Do ostatniej chwili szukałeś usprawiedliwienia dla oprawców. Czy jestem pod krzyżem i trwam? Czy szukam raczej drogi ucieczki, by nie patrzeć na zło?

XIII. Zdjęcie z Krzyża

To ciało, które niosło krzyż do końca, niosło miłość po ziemi Palestyny, wymawiało słowa wielkie i wyzwalające. Ciało służyło myślom i miłości. Zróbmy dobry użytek z naszego ciała, tak, żeby służyło zbawieniu świata.
Człowieku, nie marnuj dobrego serca, mądrej myśli, dobrego głosu, sprawnego języka -niech służy zbawieniu.
Za chwilę rozpocznie się szabas. Zdejmują więc z krzyża umęczone ciało, tego, który z miłości do ciebie oddał swoje życie. Ciało ląduje w ramionach matki. Ona przetrzymała tragedię ukrzyżowania, ponieważ dobrze już wie, kim jest jej Syn.
Za Miłość, Prawdę i Dobro trzeba często płacić życiem. A tego świat nie uczy…
Martwe ciało będzie stygło. Tutaj na ziemi wszystko narażone jest na stygnięcie i rozpad. Stygną przyjaźnie, stygną miłości. Zapominane są słowa i obietnice. Wciąż dookoła pełno kruchości i ograniczeń. Wzrok ciągle pada na to, co doczesne i przemijalne. Czy Maryja obejmując ciało Syna widziała tylko jego kruchość? Nie mogła w takim momencie nie pamiętać słów: Ja jestem zmartwychwstanie i życie.

XIV. Złożenie ciała Jezusa do Grobu

Stacja życia utajonego. Dom rozpoczęcia nowego życia. Ziemia, do której wpada ziarno, aby ożyć inaczej – Wielkie pytanie i krzyk całej wiary. Wielka próba dla patrzących i początek wielki dla odchodzącego. Cały Kościół jest świadectwem wiary w zmartwychwstanie. Panuje tu Cichość, która przychodzi po dniu gwarnym i zmęczeniu. Ta, która nie zna wskazówek zegara. Ona jest własnością Stwórcy. Cichość, która potrzebuje tylko samego Boga.
Można tworzyć iluzje. Można siebie oszukiwać. Można zagłuszać głos sumienia. Ale Pana Boga…
Żydzi modlili się i modlą przy grobach swoich zmarłych. Stosowne nabożeństwo odprawiono zapewne przy grobie Chrystusa. Po dziś dzień ludzie modlą się w tym miejscu. Tam gromadzą się na modlitwie uczniowie Jezusa, którzy wierzą, że On zmartwychwstał. Ta wiara to pewność, że On jest! Jest żywy, bliski i kochający. Ty również w czasie Wielkanocy pomodlisz się przy symbolicznym grobie Chrystusa. Będziesz z rozmawiać z Bogiem żywym i obecnym. Wtedy Ty zapytaj Pana: Gdzie jesteś? Pytaj ciągle i nie przestawaj szukać.
Złożono Twoje Ciało do grobu Jezu, a Ty po trzech dniach Zmartwychwstaniesz, by jeszcze hojniej wylewać na nas Twoje Miłosierdzie. Dziękuję Ci Boże, że wtedy, gdy ja wątpiłam, Ty nie zwątpiłeś we mnie nigdy.
„Mam szczerą wolę całym życiem pełnic służbe Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym prawu harcerskiemu. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy”. Kiedy pomyślisz sobie o tym co przyrzekałeś… Pamiętaj że dałeś słowo o Bogu. Pomyśl jak wielkim był on człowiekiem i jak wielkim jest przyjacielem. Pamiętaj o nim w chwilach smutku i chwilach radości. On zawsze Ci pomoże.

opracowała – sam. Karolina Grodzka