Burza nad jeziorem Gołdapiwo

Burza nad jeziorem Gołdapiwo

Dzisiejszy dzień (7 lipca 2012) był bardzo upalny. Zapowiadało się, że będzie to typowa obozowa sobota: trochę leniwa, trochę zapracowana, ale na pewno spokojna. Nic nie zapowiaqdało tego, co stanie się w nocy…

Zuchy :
Czekamy na relację…

Harcerze:
Rano odbyła się kolejna tura zajęć programowych w zastępach.
W czasie porannego apelu okazało się, że śpiewanie humnu harcerskiego nam niezbyt idzie, więc śpiewanki zaczęliśmy od jergo nauki. Uczyliśmy się też innych piosenek, bez znajomości których nie da się po prostu przejść harcerskiego ogniska.
Po zakończonym OLB (Obowiązkowe Leżenie Bykiem – przerwa poobiednia) poszliśmy na kąpielisko.
Korzystając z tego, że była (luźniejsza) sobota poszliśmy na grę w „dwa ognie”. Harcerzom się bardzo podobało i pytali kiedy będziemy grali nastepnym razem.
Po kolacji poszlismy na polową Mszę św. Jest tu taki zwyczaj, że w sobotni wieczór przyjeżdża do nas ksiądz i odprawia Mszę św. dla harcerzy.
Po Mszy miało być ognisko, na którym miały być wspominki o innych wcześniejszych obozach. Przyjechało do nas kilka osób, które kiedyś były aktywnymi instruktorasmi i mieliśmy opowiadać młodszym uczestnikom „jak drzewiej bywało”. W miarę zbliżania się godziny rozpoczęcia ogniska nad jeziorem zaczęło coraz bardziej błyskać. Potem do błysków dołączyły grzmoty i niebo zasnuło się ciemnhymi chmurami. Właśnie się mylismy. Czym prędzej wróciliśmy do obozu, zrobilismy szybki apel wieczormny i zaczęliśmy się przygotowywać do burzy. Krótko po tym, jak harcerze połozyli się spać zaczęła się ulewa.
Od błysków piorunów robiło się jasno jak w dzień. Grzmiało bardzo głośno. Wartownicy, którzy stali wtedy na warcie musieli aż zamykać uszy. Lało jak z cebra. Po kilkunastu minutach plac apelowy zmienił się w jezioro. Niektórzy uczestnicy byli mocno przestraszeni. Ci bardziej doświadczeni wiedzieli, że namiot muisi przeciekać, a mokry namaterac nigdy nie jest tak mokry, żeby nie było można na nim w ostateczności się wyspać.
Kadra obozu chodziła po namiotach uczestników i sprawdzała czy nie dzieje się nic niepokojącego.
Kilka namiotów zaczęło przeciekać. Na szczęście była to jedna z tych burz, które odchodzą równie gwałtownie jak przychodzą. Po godzinie było już po wszystkim. Po deszczu na ścieżki wyszło mnóstwo żab, ropuch i ślimaków. Ale tych widoków nie było dane doświadczyc harcerzom, którzy zmęczeni deszczem usnęli kamiennym snem. Harcerze będą mieli co opowiadać a burza w ich opowieściach zapewne będzie powiększony do nie-byle-jakiego kataklizmu…

Harcerze starsi:
Czekamy na relację…