„JESIONKA 2014” – nigdy nie schodziliśmy tak nisko aby zrzucić bomby…
– Dobra chłopaki! Słuchajcie! – oderwał nas od pracy Van Eyssen – jak skończycie ze zrzutami to wyrzućcie z samolotu wszystko co zbędne! Samolot musi być lżejszy, spalimy mniej paliwa…
Lewe i prawe silniki ogromnym rykiem oznajmiły swój rozruch. Obroty i paliwo – w normie. Stery – działają. Klapy – opuszczone. Wszystkie odczyty prawidłowe. Zerknąłem na kapitana, który skinieniem głowy dał do zrozumienia, że można lecieć. Spojrzałem jeszcze na gościa od obsługi naziemnej, który z kciukiem uniesionym do góry czekał na nasz znak.
– No to lecimy! – oznajmił kapitan – po czym płynnym ruchem otworzył przepustnicę. Samolot nabrał prędkości i wzbił się w powietrze.
Księżyc świecił dość mocno tej nocy – to niedobrze dla załogi samolotu, który na misje lata głównie nocą. Lot był spokojny do czasu gdy na horyzoncie pojawiły się czerwone łuny.
– Tam jest! Warszawa! – krzyknął kapitan – szykować się chłopcy! Czas do przybycia, 15 minut!
Poczułem niepokój, niby zwykła misja, ale nigdy nie schodziliśmy tak nisko aby zrzucić bomby, teraz niesiemy pomoc, więc musi być celnie…. Dobra…. Jest! Jest Wisła! Dwa stopnie na lewo, kurs 030. Cztery stopnie w prawo, kurs 034, otworzyć luki bombowe! Ok, dwadzieścia stopni w lewo, kurs 010, jeszcze trochę w lewo…. GDZIE SĄ TE CHOLERNE SYGNAŁY! NIC NIE WIDZĘ! Tam są, tam, są! Trzy stopnie w lewo, zniżyć lot do pięć zero zero, wyrównać, kurs 007 i trzymać! Uwaga… Zrzuty poszły! W górę! W górę! Pełna przepustnica!
Strzelają! Dlaczego do nas strzelają?! O rany! Jesteśmy w świetle reflektora, przyśpiesz, ster w lewo! Chwilę później samolotem silnie zatrzęsło. Lewy silnik się pali! Gaśnica i odetnij paliwo! Zawracaj, na trzech silnikach nie dolecimy do Brindisi! Gdzie ta wisła! Po co my się na to zgłosiliśmy! Co ja tu robię!
Drugi silnik płonie! Sierżant Leslie nie żyje, Hudson chyba też, skacz George, SKACZ! 121, 122, …
Tak mogły wyglądać ostatnie chwile załogi samolotu, który rozbił się w sierpniu 1944 roku w lesie w Michalinie.
Jeden z lotników, którzy zginęli w tym samolocie – por. Robert G. Hamilton – jest bohaterem naszego Szczepu.
To jemu właśnie poświecona była gra „Jesionka”, którą zwyczajowo zaczynamy u nas rok harcerski.
Uczestnicy gry wcielili się w rolę żołnierzy AK. Musieli pomóc lotnikom, którym udało się uratować z katastrofy samolotu. W czasie gry musieli wykazać się umiejętnością składania spadochronu, udzielania pierwszej pomocy, wspinania się po linie, celnego strzelania i wiele innych…
Gra była też okazją do przekazania funkcji drużynowego 5 Drużyny Harcerskiej „LEŚNI” i przekazania kilkorga harcerzy tej drużyny do drużyny starszoharcerskiej.
Dziękuję Michałowi za zorganizowanie tej gry!